Rudzielec z wyższych sfer

Rudzielec z wyższych sfer

W Rijsks Museum w Amsterdamie ma miejsce wspaniała wystawa High Society. Galeria portretów/postaci/malarzy zwala z nóg, a przynajmniej rzuca na kolana.
W tym doborowym towarzystwie jest i markiza Luisa Casati, demoniczna skandalistka i wyrafinowana elegantka, ulubienica Dity von Teese i Tildy Swinton, która mówi, że Casati Casati jest jak słynni performerzy – skrzyżowanie Marlina Mansona z Leight Bowery. Uwielbiała szokować: kolekcjonowała figury woskowe byłych kochanków, urządzała czarne msze, zamiast gromadki pekińczyków miała menażerię dzikich zwierząt, a gdy znudziły jej się brylantowe naszyjniki, owijała szyję żywym wężem boa.
W latach 20. i 30. Vogue nazywał ją „dziwną i fantastyczna markizą”, rozpisywał się o jej kreacjach i balach. Jej osobowość była nietuzinkowa, a wizerunek przetrwał już stulecie. Żywa czy martwa, od lat fascynuje artystów i projektantów mody.

Wysoka jak na swój wiek, chuda i koścista, nastoletnia Luisa Amman przypominała raczej wyrośniętego chłopaka – nie wzbudzała podziwu, chociaż każdy wiedział, że córka najbogatszego człowieka w Mediolanie stanowi doskonałą partię. Alberto Amman, Austriak z pochodzenia, zbił majątek na produkcji bawełny, stał się najpotężniejszym finansistą w Lombardii, a król Umberto I przyznał mu tytuł księcia. Luisa, zwana pieszczotliwie Ginetta, i jej starsza siostra Francesca, od dziecka opływały w dostatki. Nad ich wychowaniem czuwały guwernantki i troskliwa matka. Luisa była nieśmiała i skryta – chętniej niż na zabawach z rówieśnikami, spędzała czas na wyprawach do galerii i kościołów, gdzie podziwiała dzieła mistrzów renesansu. Godzinami kopiowała ilustracje z paryskich żurnali, zakradała się do garderoby matki i przymierzała jej suknie od wielkich krawców – Duceta i Wortha. Najczulsze wspomnienie z dzieciństwa, to wizyty matki przy jej łóżku, kiedy tuż przed wyjściem na bal całowała córkę na dobranoc, muskała jej policzki swoimi lokami, kolczykami, koronkami sukni i zostawiała zapach francuskich perfum, i jej opowieści o królewskich dworach i wielkich heroinach.
Na ścianach panieńskiego pokoju Luisa przypinała do tapety pocztówki z wizerunkami swoich idolek –ogniście rudej aktorki Sary Bernhardt (z czasem sama zacznie farbować włosy henną) i bizantyńskiej cesarzowej Teodory ( za jej przykładem obrysowywała oczy czarną kredką). Uwielbiała historie o Virgini Oldoini, księżnej de Castiglione, kochance Napoleona III, słynnej z urody, wystawnych toalet i przyjęć, a postać księżniczki Cristiny di Belgiojoso fascynowała ją do tego stopnia, że na jej cześć jedynej córce da na imię Cristina.
Kiedy Luisa miała trzynaście lat niespodziewanie zmarła matka; dwa lata później odszedł ojciec. Opiekę nad siostrami Amman przejął ich wuj. Z niezgrabnej nastolatki Luisa przemieniała się w powabną kobietę o smukłej sylwetce, długiej szyi, oryginalnej twarzy o wystających kościach policzkowych i niesamowitych zielonych oczach.. Powoli zaczynała mieć wizję siebie. W 1898 roku, tuż przed debiutem w towarzystwie, siedemnastoletnia Luisa Amman ścięła włosy. Zaszokowała tym współczesnych i wyprzedziła modę, a krótkiej fryzurze pozostała wierna do końca życia.

Z podróży poślubnej do Paryża w 1900 roku państwo Casati wrócili najnowszym modelem Mercedesa. Młoda markiza pokocha rajdy samochodowe, jej mąż woli raczej koński galop. Ślub Luisy Amman i markiza Camilla Casati Stampa di Soncino był doskonałym połączeniem umiarkowanej miłości i interesów – nuworyszka weszła do jednego z najstarszych domów w Mediolanie, a podupadły ród zyskał jej ogromny majątek. Początkowo Luisa grzecznie wywiązywała się z obowiązków– towarzyszyła mężowi w jego ulubionych polowaniach na lisy, bywała u arystokratycznych krewnych i znajomych. Nawet jej rosnące zainteresowanie okultyzmem pasowało do klimatu epoki. Seanse spirytystyczne, wirujące stoliki stanowiły rodzaj towarzyskiej zabawy. Spanie w trumnie było tylko makabrycznym żartem – Sara Bernhardt całe dorosłe życie spała w trumnie, tłumacząc, że tylko tam miała spokój, bo żaden mężczyzna by się już nie zmieścił, a kochanek Luisy poeta Gabriel D`Annunzio w swojej posiadłości pod Mediolanem miał pokój żałobny z piękną trumienką.


Romans z D`Annunziem był dla młodej kobiety lekcją wyzwalania się z konwenansu (z czasem zaszokuje swoją katolicką ojczyznę rozwodząc się z mężem, i zasmakuje w nieformalnych związkach z mężczyznami i kobietami). Spodobała mu się od pierwszego wejrzenia, nazwał ja „młodą, smukłą Amazonką”, zapamiętał jej szarą suknię i czarne perły. I chociaż jak pisze badacz John Wayne „D`Annunzio jak to włoski kochanek mógł wdać się w poważny romans sześć razy w ciągu tygodnia z księżną, hrabiną, piosenkarką, tancerką, aktorką – Sarą Bernhardt, Eleonorą Duse, Isadorą Duncan” to jednak o Luisie Casati powiedział, że była „jedyną kobietą, która wprawiała mnie w zdumienie”. Pisał o jej twarzy obsypanej „rodzajem lśniącego pudru, który jak pyłek kwiatowy osiadł na jej suchej skórze”.
Luisa z rozmachem weszła w światowe życie: podróżowała, kupowała pałace – w Wenecji, Rzymie, Paryżu, Londynie i na Capri. Urządzała oryginalne przyjęcia i maskarady, na których pojawiała się w kunsztownych przebraniach. Zdjęcie markizy Casati w stroju Meduzy, które baron Adolf de Meyer zrobił w 1912 roku doskonale oddaje klimat złotej epoki, czas bali, kostiumów projektowanych na jeden wieczór, pokazuje że zabawę traktowano z ekstrawagancją i serio zarazem. Casati ma ambicję znaczyć więcej niż tylko ładnie ubrana lalka z towarzystwa – „Chcę być żywym dziełem sztuki” powie. W podparyskim Palaise Rose ma galerię z ponad setką swoich wizerunków. Portretowali ją malarze, rzeźbiarze, fotograficy, min: Giovanni Boldini, Kees van Dongen, Augustus John, Giacomo Balla, Jakub Epstein i Cecil Beaton. Man Ray wykonał jej serię fotografii – najbardziej znany jest portret markizy z 1922 roku w którym podwójne naświetlenie podwoiło oczy modelki. Man Ray uznał zdjęcie za nieudane, ale Casati stwierdziła, że doskonale odzwierciedla jej duszę. Gdziekolwiek się pojawiła wzbudzała emocje, czy to na placu św. Marka, gdzie przechadzała się prowadząc na diamentowych smyczach stadko białych pawi, albo geparda, czy w paryskim Ritzu, gdzie jadła kolację w towarzystwie małpy i lwiątka (jej miłość do dzikich bestii zainspirowała Cartera do stworzenia słynnej serii biżuterii Panther ). Quentin Crisp, angielski pisarz i aktor, spotkał ja tylko raz w londyńskiej kawiarni, ale zapamiętał jej milczący sposób bycia, usta pociągnięte purpurową szminką i czarny aksamit, w który była ubrana od stóp do głów, mimo że był środek dnia. „Ona nie chciała się podobać, chciała podniecać” wspomina Crisp. Była jedną z pierwszych fascynacji Luchina Visontiego, który zobaczył ja przelotnie w pociągu. Chłopięce wspomnienie wracało do niego, kiedy kręcił „Śmierć w Wenecji”.

Uwielbiała czerń, weneckie koronki, skóry dzikich zwierząt i lśniącą lamę – wiedziała, że niebanalna moda jest jej sprzymierzeńcem. Do tego rude włosy, twarz obsypana białym pudrem, oczy obrysowane kohlem i zakropione belladonną, która rozszerza źrenice i nadaje im blask, sztuczne rzęsy i biżuteria od Lalique`a. „Tak się różniła od reszty kobiet, że zwyczajne ubrania byłyby dla niej niemożliwe” wspomina przyjaciółka markizy rzeźbiarka Katharina Barjanska. Projektowali dla niej najwięksi krawcy epoki. Wyznaczała trendy zmieniając zwiewne suknie od Wortha na orientalne kimona i peleryny Paula Poireta, teatralne stroje Leona Baksta, obszerne płaszcze Mariano Fortuny`ego, czy oblepiające ciało suknie Madeleine Vionnet. I chociaż Chanel zachwycała się Casati, to prosty kostium madame zupełnie nie przystawał do temperamentu markizy i jej potrzeby dekadenckiej teatralności. „Dzisiaj wszystkie kobiety na świecie ubierają się podobnie – pisała Luisa Casati – Wyglądają jak wiele kromek chleba z tego samego bochenka. By być piękną trzeba być niedoścignioną. Do tego potrzebna jest osobowość. Jest tak wiele tego samego. Wydaje się, że świat dąży do jednolitości. Bycie inną oznacza samotność”.
Barjanska daje opis jednej z kreacji Luisy: „Długie perskie szarawary z ciężkiego złotego brokatu, obcisły pas spięty diamentowymi klamrami, stopy w złotych sandałach na wysokich diamentowych obcasach.. Paliła papierosy w długiej czarnej lufce wysadzanej diamentami”.
Pozostała niedościgniona, nawet gdy zabrakło jej niebotycznych środków. Po bankructwie w 1930 roku markiza Casati zamieszkała w Londynie. Żyła w jednopokojowym mieszkaniu, zdana na łaskę bliskich. Ale nie pokazywała po sobie, że bieda ją upokarza. Nadal czarowała otoczenie wyglądem i osobowością – przyjaciołom stawiała Tarota, a spacerowiczów w parkach zdumiewała oryginalnymi kapeluszami i laskami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *