Bóg stworzył kobietę, Poiret ją ubiera

Bóg stworzył kobietę, Poiret ją ubiera

Reaktywacja historycznych domów mody trwa – po Vionnet i Schiaparelli, przyszedł czas na Paula Poireta, który trafił w koreańskie ręce Shinsegae International, inwestora i importera marek luksusowych. Marka Poiret była w uśpieniu od połowy lat 20., odkąd zbankrutowany projektant zmuszony był sprzedać prawa (w 1933 roku firma została ostatecznie zamknięta). Nowy właściciel zapowiada modernizację z poszanowanem tradycji. Historia Paula Poireta jest warta przypomnienia, bo chociaż dzisiaj jego nazwisko niewiele mówi, to  w swoim czasie zyskał pozycję dyktatora w dziedzinie mody i szeroko pojętego stylu życia. „Człowiek, który ubiera epokę” pisała o nim prasa od Paryża do Nowego Jorku. Inna sprawa, że epoka Poireta trwała zaledwie kilkanaście lat, a pozostałości z jego magazynów rozprzedano na kilogramy.

LArt-de-la-Robe-Paul-Poiret-1911m

„Bóg stworzył kobietę, Poiret ją ubiera” brzmi hasło reklamowe otwartego w 1904 roku domu mody dwudziestopięciolatniego projektanta. Poiret jest pewien powodzenia, w końcu karierę zaczynał zaledwie kilka lat wcześniej i to od razu u najlepszych paryskich krawców – najpierw u Douceta, potem u Wortha, u których ubiera się światowa śmietanka towarzyska. Projektowanie wykwintnych, ale jednak ogranych modeli, szybko go jednak znudziło.
Poszukuje nowych form piękna, ma artystyczne i biznesowe ambicje. Na klientki może liczyć, w końcu płaszcz który zaprojektował u Douceta dla słynnej francuskiej aktorki Gabrielle Réjane okazał się hitem. Ręcznie malowana kreacja uszyta z czarnego tiulu, tafty i satyny została skopiowana w setkach egzemplarzy.
Poiret zrywa z obowiązującymi w modzie kanonami – uwalnia kobiety od gorsetu i projektuje pierwszy nowoczesny stanik, wprowadza uproszczoną linię stroju i dodatków –luźne suknie, przejrzyste tuniki, dyskretną ornamentykę nawiązującą do antyku i Dyrektoriatu. Inspiracją do tego odważnego kroku jest ciąża jego żony Denise. Jakby nie było, Poiret pozawala kobietom, nie tylko ciężarnym, swobodnie zaczerpnąć powietrza. Ponieważ czarno biała – biała fotografia nie oddaje w pełni charakteru strojów, rysownik Paul Iribe utrwala je w 1908 rok, w przełomowym dla sposobu ilustrowania mody albumie „Les Robes de Paul Poiret”.

les-robes-de-paul-poiret

Wielki sukces Poireta przychodzi dwa lata później na fali rosnącego zainteresowania sztuką Wschodu. Cały Paryż zaczytuje się w wydanym niedawno francuskim tłumaczeniu „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Tout Paris gromadzi się na spektaklach słynnych Baletów Rosyjskich. Premiera „Szecherezady” w wykonaniu zespołu Diagilewa wzbudza gorączkę. Kostiumy i scenografia autorstwa Leona Baksta zachwycają do tego stopnia, że to pierwsze przedstawienie zostaje uznane za najważniejszy wieczór dla teatru, mody, wnętrz, biżuterii i wszystkich dziedzin sztuki dekoracyjnej. Paul Poiret pozwala kobietom ziścić fantazje na temat Orientu, lansuje pełne przepychu stroje na wschodnią nutę: „sułtańskie” suknie o mocno podwyższonej talii i głębokim dekolcie, kimona z otwartą szyją, obszerne płaszcze obszyte futrem, turbany i przepaski z egretami z piór i drogich kamieni, „pasy bajadery”. Sensację wzbudza jupe-coulotte – mocno zwężana u dołu spódnica wzorowana na haremowych szarawarach („Uwolniłem kobietom piersi i spętałem im nogi” powie Poiret) Wszystko to wykonane  z miękkich tanin, pokrytych gazą i tiulem, ze złotej i srebrnej lamy, bogato zdobione cekinami, strassami, haftem. Nowością jest mocna, nasycona kolorystyka  – „Wrzuciłem do owczarni kilka drapieżnych wilków – pisał Poiret – czerwieni, zieleni, fioletów, błękitów królewskich, przy których inne zaśpiewały pełnym głosem”. Cały ten splendor haremu ilustruje Georges Lepape w albumie „Les Choses de Paul Poiret” .

z8606952O e0173558_13314557

Poiret ma artystyczne aspiracje (maluje) i ambicje. Suknie stawia na równi z dziełem sztuki. „Nie jestem handlowcem – mówił w wywiadzie dla New York Times w 1913 – Damy przychodzą do mnie po suknię tak jak wybierają się do wybitnego portrecisty, żeby je uwiecznił na płótnie. Jestem artystą, nie krawcem”. Kilka lat później jego konkurentka Coco Chanel zripostuje: „Krawiectwo jest przede wszystkim techniką, rzemiosłem, handlem. Jeśli jakąś toaletę porówna się do pięknej rzeźby, gdyż czyni ona z modelki wzniosłą heroinę, to doskonale. Ale takie porównanie nie upoważnia jeszcze krawca do myślenia, zachowywania się i ubierania, jak artysta, gdy tymczasem wcale nim nie jest”. Suknie u Poireta zamawiają gwiazdy sceny i estrady, pisarki, arystokratki – Réjane, Sara Bernhardt, Spinelly, Ida Rubinstein, Isadora Duncan,  Josephine Baker, Mistinguette, Helena Rubinstein, Colette, markiza Casatti, Peggy Guggenheim, Natasza Rambova.

paul_poiret

Poiret dąży do zespolenia sztuki i rzemiosła. Zatrudnia świetnych artystów. Kolorystykę  i wzory projektują dla niego Raul Dufy, André Derain, André Dunoyer de Segonzac, Pierre Fauconette. Nie poprzestaje na modzie, wzorem Warsztatów Wiedeńskich, które zwiedził w 1909 roku, chce tworzyć całą oprawę codziennego życia. W 1911 roku otwiera wytwórnię perfum „Rosine”. W tym samym roku zakłada „Ecole Martine” – atelier, gdzie projektowano i wykonywano tapety, meble, drobiazgi na toaletkę itp., a rok później wytwórnia opakowań „Colin”. Rosine, Martine i Colin to imiona córek projektanta. Imperium Poireta nabiera światowego zasięgu, a mistrz marketingu podejmuje coraz to nowe działania. Wpuszcza fotografów i dziennikarzy do swojego domu, z rozmachem animuje przyjęcia. Głośny bal „Tysiąc i dwie noce” zorganizowany w ogrodzie rezydencji przy Avenue d`Antin zgromadził trzysta osób i przeszedł do historii życia towarzyskiego epoki.  W bajecznie kolorowym tłumie niczym sułtańska para spowita w złotą lamę panowali Denise i Paul Poiret.
Poiret wymyśla zagraniczne turnee ze swoimi modelkami. Podróżuje z nimi od Belina po Moskwę, nie omijając Warszawy, a nawet Krakowa.  Po podróży po Ameryce w 1913 roku, kiedy zobaczył, że jego wzory są bezpardonowo kopiowane przez tamtejszych producentów, wystąpił jako pierwszy z wielkich krawców  z inicjatywą ochrony praw autorskich swoich projektów.

Lata po I wojnie światowej okazały się dla projektanta mało łaskawe,  a rozrzutny styl życia, szybko doprowadził go do finansowej ruiny. Wprawdzie próbował lansować swoją wizję mody i miewał celne trafienia (hitem okazała się suknia o przedłużonym poza talię staniku, dekoltem na plecach i spódnicą do połowy łydki), a nawet dostosować modele do nowych potrzeb, ale nigdy w pełni nie pojął i nie zaakceptował kobiety nowego typu. Prostota i funkcjonalizm nie pasowały do jego bajki o modzie. Po bankructwie imał się różnych zajęć – malował, pisał wspomnienia i poradniki kulinarne, projektował witryny dla wielkich paryskich magazynów „Printemps”, organizował rewie mody na Riwierze, występował nawet jako aktor u boku Colette w jej sztuce „La Vagabonde”. Zmarł w 1944 roku.
Prorocza wydaje się scenka, która miała się rozegrać w latach 20. pomiędzy Poiretem i Coco Chanel. „- Po kim nosi pani żałobę, mademoiselle?” zapytał Poiret na widok projektantki ubranej w prosty czarny kostium. „- Po panu” odparła Chanel.

1 komentarz

  1. Poul Poiret, wygląda na to, że wiele projektantów inspiruję się jego dokonaniami. Bo co film o jakimś zalążku historycznym to własnie coś podobnego. Takie połączenie dzikości z elegancją. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *