Młody, zdolny, inteligentny. Kto? Stach Szumski, znany w środowisku graffiti jako Szum. Poza tym, że lubi zaanektować ścianę, maluje obrazy, rysuje. Ma swój świat bohaterów, symboli, artefaktów. Ostatnio trawi propagandę kultury masowej. Wypluwa.
Art in Breif: Zaczęło się od puszki farby w spreju?
Stach Szumski: Zaczęło się od czysto instynktownego, brutalnego naznaczenia terytorium. Niby nawet najbrzydszy uliczny font ma jakieś walory plastyczne, ale wtedy o tym nie myślałem.
AiB: Zaistniałeś jako artysta street artu. Ale ścianka to za mało. Malujesz obrazy, robisz rysunki, grafiki.
SS: Nie działam tylko w przestrzeni publicznej, więc nie jestem wierny etykietce street artowca.
AiB: Odnosisz się do rzeczywistości, karmisz pop kulturą. Jednym z bohaterów ostatnich rysunków jest Tinky Winky na wygnaniu za gejostwo.
SS: Często łapię się na tym, że łatwiej mówić z perspektywy krytycznej, a nawet jeśli nie krytycznej, to lubię wybałuszyć problem, dać humorystyczny rys, pokazać, że widzę i odbieram po swojemu. Chłonę wszechotaczające nas brudki i smrodki, które przetaczają się przez nasze życie za sprawą mediów, różnych person, polityków, którzy mają siłę przebicia.
AiB: Ale nie kontestujesz rzeczywistości.
SS: Nie kontestuję. Staram się odnaleźć w tym dorobku językowym, który stworzyła nam popkultura, media. Mamy współczesną mitologię, osobową i fikcyjną. Staram się to jakoś przetwarzać. Poczułem teraz chęć popławienia się w tym. Ostatnio stawiam na treść. Chociaż zdarzają się też bardziej metafizyczne pobudki, które dają mi bodziec do pracy – wtedy dzieje się kolor, forma. Treść tam pewnie też jest, tylko nie tak dosłowna.